Menu
Polski nieład

Zmienność i skomplikowanie prawa wywołuje zjawiska patologiczne

Polskie prawo często utrudnia zamiast ułatwiać prowadzenie działalności gospodarczej. Jak pisze w swoim komunikacie Forum Obywatelskiego rozwoju: bolączką polskiego systemu jest zmienności przepisów i niepewności związanej z ich uchwalaniem. Przepisy podatkowe są w Polsce co chwilę modyfikowane, co oficjalnie często ma służyć „łataniu” luk. Co gorsza, w ostatnich latach niechlubną tradycją stały się prace pod koniec roku kalendarzowego nad zmianami podatkowo-składkowymi, które miałyby obowiązywać od 1 stycznia roku kolejnego.

Taka sytuacja wymaga ogromnej kreatywności i elastyczności polskich przedsiębiorców, z drugiej jednak strony wymaga poświęcania dodatkowego czasu i ponoszenia kosztów dopasowania swej działalności do nowych przepisów, może też odstraszać inwestorów zagranicznych. Zmienność przepisów nie prowadzi do likwidacji innej ich wady – skomplikowania. Mało tego, ustawodawcy zdają się podążać w przeciwnym kierunku, w ciągu ostatnich 30 lat polski system prawny stawał się coraz bardziej skomplikowany. Często znajduje się w nim sprzeczne zapisy, które stanowią okazję do nadużyć i korzystnych dla niektórych interpretacji.

Budowa gospodarki rynkowej w Polsce zaczęła się w dużej mierze od podstaw po 1989 roku. Nic więc dziwnego, że pewne rozwiązania musiały być korygowane, a często okazywały się patogenne i stwarzały możliwości dla nadużyć. Polski nieład trwa jednak już 30 lat, a nowe rozwiązania nadal budzą wiele zastrzeżeń. W ciągu dekad powstało setki nowelizacji, poszerzał się jednocześnie zakres prawa. Ustawy zwiększyły swoją objętość o tysiące stron.

Poszerzanie zakresu prawa nie jest niczym dziwnym w okresie transformacji od systemu socjalistycznego do gospodarki rynkowej. Wiele kwestii należało uregulować od podstaw, jak choćby podatek od osób fizycznych, czy VAT. Generalnie cały system podatkowy musiał dopiero zostać zbudowany.

Jak komentuje cytowany przez dziennik „Gazeta Prawna” Marcin Milczarek z kancelarii prawnej ECOVIS: Wyszliśmy od gospodarki centralnie sterowanej, w której często podatki były nakładane uznaniowo, do gospodarki rynkowej, w której podatek jest ustalony ustawowo. Jeszcze w okresie PRL-u, podatki niejednokrotnie nakładane były przez władze uchwałami, w zależności od bieżących potrzeb. Ten przykry obyczaj zniosła dopiero uchwalona w 1980 roku ustawa o zobowiązaniach podatkowych, która wprowadziła zasadę nakładania podatków wyłącznie w drodze ustaw. Niestety, przywiązanie do ręcznego sterowania pozostało i do dziś (choć coraz rzadziej) można się spotkać z regulowaniem stawek podatkowych w drodze rozporządzeń ministrów, zwykle Ministra Finansów.

Zmienność prawa nie ulega spowolnieniu

Można by się spodziewać, że w ciągi 30 lat udało się wprowadzić stabilne prawo pozbawione luk. Tymczasem płodzenie aktów prawnych trwa w najlepsze. Jak ustalił dziennik „Gazeta Prawna”, rekordowym okresem pod względem objętości zmian w przepisach były lata 2014 – 2016  kiedy rocznie publikowano ponad 25 tysięcy stron nowych przepisów w „Dzienniku Ustaw”. W latach dwudziestych XXI wieku ustawa o akcyzie zmieniała się prawie 70 razy, ustawa o VAT ponad 90 razy, a ordynacja podatkowa ponad 200 razy. Ustawy stają się też coraz dłuższe, Ustawa o podatku dochodowym od osób prawnych zwiększyła się od 1992 roku z 11 do ponad 260 stron, a  tylko do 2015 roku dokonano w niej 150 zmian. Ustawa o VAT liczy już 377 stron. Jak zauważa dziennik „Gazeta Prawna”, objętość tworzonych po 2010 roku nowelizacji jest znacznie większa, niż w czasach, gdy od podstaw budowano w Polsce gospodarkę rynkową i w czasach, gdy rewolucjonizowano polski system podatkowy, by przystosować go do standardów Unii Europejskiej.

Problemem związanym z częstymi zmianami przepisów jest również jakość wprowadzonych rozwiązań. Często zmiany nie są do końca przemyślane a ich rzeczywisty wpływ na sytuację podatników weryfikuje dopiero praktyka. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w związku z wprowadzeniem od 1 stycznia 2022 roku w ramach Polskiego Ładu ulgi dla klasy średniej. W założeniu miała ona chronić lepiej zarabiających przed skutkami podwyżki składki zdrowotnej i powodować zmniejszenie, albo przynajmniej zrównoważenie wynagrodzenia netto. Faktycznie jednak więcej podatników otrzymało niższe wypłaty netto, niż przewidywali twórcy ulgi.

Twórcy Polskiego Ładu zakładali, że osoby o dochodach niższych niż 12,8 tysięcy zł miesięcznie nie stracą a nawet zyskają na zmianach. Jednak w wielu przypadkach chaos związany z wprowadzaniem nowych przepisów sprawiła, że w tej grupie wypłaty wielu pracowników okazały się niższe niż w roku ubiegłym. Problem dotyczył głównie nauczycieli, których wypłaty netto zmniejszyły często o kwotą między 200 a 300 zł.

Zdaniem przedstawicieli rządu zmniejszone pensje wynikały z błędów księgowych, którzy nieprawidłowo naliczyli ulgę dla klasy średniej. Mogły też wynikać z niezłożenia przez pracownika zatrudnionego na kilku etatach formularza PIT-2, w którym pracownik wnioskuje o uwzględnienie kwoty wolnej od podatku w miesięcznym rozliczeniu podatku. W rezultacie naliczono wyższą składkę na ubezpieczenie zdrowotne, ale nie uwzględniono ulgi dla klasy średniej. W takiej sytuacji ulga zostałaby zwrócona dopiero po rocznym rozliczeniu podatku.

Rząd zapowiedział dodatkowe szkolenia dla księgowych i zwiększenie dostępności porad w urzędach skarbowych i wprowadził nowe regulacje mające naprawić własne błędy. Całe to zamieszanie pokazało jednak, jak dużym wyzwaniem dla przedsiębiorców może być konieczność ciągłego dostosowywania się do nowych przepisów. Jednocześnie można odnieść wrażenie, że sami twórcy Polskiego Ładu zdali sobie sprawę, z problemów, jakie niosą tak ogromne zmiany w przepisach.

Polski nieład pożywką dla aferzystów

Niejasność, skomplikowanie i zmienność prawa często prowadziła do sytuacji patologicznych. Największe korzyści z polskiego nieładu odnoszono w początkowym okresie transformacji, kiedy twórcom prawa brak było jeszcze doświadczenia w kreowani przepisów regulujących przepływ kapitału. Istniejące luki prawne i problemy z jego egzekwowaniem umożliwiały tworzenie błyskawicznie gigantycznych fortun poprzez działanie na pograniczu prawa bądź jego interpretacji.

Najbardziej znaną aferą tego okresu była afera FOZZ. Co ciekawe, o powstaniu Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego zadecydował Sejm, choć z założenia miał on prowadzić działalność nielegalną. Chodziło o skupowanie polskiego zadłużenia zagranicznego na rynku wtórnym po zaniżonych cenach. Była to metoda wypróbowana przez niektóre kraje Ameryki Południowej. Ponieważ PRL w 1989 roku chylił się ku upadkowi, jego sytuacja gospodarcza była fatalna, a przyszłość niepewna, wartość długu na rynku wtórnym spadła średnio do 30, a niekiedy nawet do 17 procent jego wartości. Ktoś wtedy wpadł na pomysł, by zamiast spłacać dług, kupować go od przestraszonych możliwością strat banków. Skupowano więc zadłużenie metodą „na słupa” poprzez podstawione instytucję finansowe, których rzeczywistym mocodawcą był FOZZ.

Wkrótce okazało się jednak, że nielegalność całej operacji przerosła oczekiwania pomysłodawców. Pieniądze z funduszu zamiast na obsługę zadłużenia trafiały na konta powiązanych firm i znikały. Sprawność aferzystów wynikała między innymi z ich dużych kompetencji, doświadczenia zawodowego oraz powiązań z wywiadem wojskowym. Dopiero po kilkunastu latach skazano członków kierownictwa FOZZ na kary wieloletniego więzienia za zagarnięcie – jak oszacowano wówczas – 350 mln dolarów.

W początkowym okresie transformacji miał też miejsce inny mocno nagłośniony skandal. Afera Art-B dotyczyła firmy o tej nazwie założonej jeszcze w 1988 roku przez Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Tym razem pomysłowym przedsiębiorcom udało się wykorzystać luki w systemie bankowym i stworzyć tzw. oscylator.

W lipcu 1991 roku obaj twórcy Art B, po przywłaszczeniu sobie kwoty szacowanej na 424 mln zł, uciekli z Polski do Izraela. Przed sąd trafił jedynie Bogusław Bagsik, którego zatrzymano w Szwajcarii i przekazano Polsce. Odsiedział on 9 lat, zaś sprawa Andrzeja Gąsiorowskiego uległa przedawnieniu, ponieważ nie opuszczał on Izraela, co uniemożliwiało ekstradycję.

Jak wspomina cytowany prze „Politykę” Jerzy Dziewulski, na przyjęciach organizowanych w zakupionym przez Baksika i Gąsiorowskiego pałacu w podwarszawskich Pęcicach bywali ministrowie, posłowie, szefowie banków a także marszałkowie Sejmu i Senatu. W Art B znajdowali zatrudnienie politycy niższego szczebla z czasów PRL i początków transformacji oraz pracownicy dawnych służb specjalnych. Wkrótce coraz bardziej sławna spółka zaczęła kupować podupadające firm państwowe z różnych branż. Po 1989 roku bankructwa firm silnych w czasach PRL były prawdziwą plagą, dlatego w zakupie dostrzegano szansę na poprawę losu tysięcy zagrożonych bezrobociem pracowników.

Baksik i Gąsiorowski robili również interesy na hiperinflacji. Kilkuset procentowa inflacja rujnowała oszczędności milionów ludzi, jednak ceny nie rosły równomiernie, co dawało możliwości odpowiedniego lokowania pieniędzy, by zarobić na różnicach w poziomie wzrostu cen. Wszystko odbywało się legalnie, łącznie transferami za granicę worków wypełnionych dolarami.

Przyczyną upadku firmy okazał się jednak pomysł na wykorzystanie słabości systemu bankowego. Banki nie korzystały na wystarczającą skalę z komputerów, a cała korespondencja między nimi odbywała się tradycyjną pocztą. Umożliwiło to stworzenie oscylatora, czyli wielokrotnego zarabiania na odsetkach bankowych od tej samej kwoty pieniędzy. Ze względu na wysoką inflację oprocentowanie lokat było również wysokie. Wystarczyło zatem dostarczyć czeki do kilku banków i w każdym uzyskano oprocentowanie. Dopiero wykrycie afery spowodowało uszczelnienie systemu.

Obaj biznesmeni zostali ostrzeżeni przed groźbą aresztowanie, dzięki czemu w porę uciekli, a wraz z nimi zniknął spory majątek spółki. Później pojawiły się pogłoski, że ucieczka była na rękę wszystkim ówczesnym partiom politycznym, które były dofinansowane z pieniędzy Art B.

W tamtym okresie w szczególnie jaskrawy sposób można było dostrzec, że na polskim nieładzie zarabiali obrotni aferzyści z dobrymi koneksjami. Zjawisko to miało również miejsce w latach późniejszych. Zwykle jednak dla przedsiębiorcy skomplikowanie i zmienność prawa oznacza zagrożenie dla jego działalności. Warto więc poszerzać swoją wiedzę na temat najnowszych zmian, by wiedzieć, jak na nie zareagować.

Mariusz Sadowiak 

 

REKLAMA

Rozwój Twojej firmy w ramach cenionej i rozpoznawalnej marki na atrakcyjnym rynku

Wiemy, jak wielki potencjał ma rynek rozwiązań outsourcingowych dla biznesu.

Chcemy go rozwijać z Tobą w oparciu o nasze doświadczenie i sprawdzone rozwiązania

 

Nasze siedziby

ThreeZones Wrocław

ul. Osobowicka 70A,

51-008 Wrocław

+48 660 44 22 22

biuro@threezones.pl

ThreeZones
Poznań

ul. Wysoka 5A/2,

61-850 Poznań

+ 48 660 44 22 22

biuro@threezones.pl

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Udostępnij